Dz 7, 55-60

Szczepan to człowiek pełen wiary i Ducha Świętego (Dz 6, 5), pierwszy spośród wybranych Siedmiu, którzy mieli pomagać przy rozdzielaniu jałmużny i obsługiwaniu stołów w jerozolimskim Kościele. Dzieje Apostolskie nie informują jednak, czy i w jaki sposób spełnia Szczepan zadania, do których został ustanowiony. Opisują natomiast jego działalność ewangelizacyjną w Jerozolimie, stwierdzając, że działał cuda i znaki wielkie wśród ludu (6, 8). Nauczanie Szczepana wywołuje ostry sprzeciw Żydów, którzy nie mogą sprostać mądrości i Duchowi, z którego natchnienia przemawiał (Dz 6, 10) i dlatego podstawiają ludzi, którzy kierują przeciw niemu zarzuty o bluźnierstwo przeciw Prawu i Bogu. Podburzony tłum porywa Szczepana i prowadzi go przed Sanhedryn. Tam oskarżono go o występowanie przeciw świątyni jerozolimskiej i przeciw Prawu. Odpowiadając na postawione mu zarzuty, Szczepan wygłasza przed Sanhedrynem długą mowę, w której przypomina działanie Boga w historii ludu wybranego. W zakończeniu otwarcie krytykuje Izraelitów – ludzi twardego karku i opornych serc i uszu (Dz 7, 51) – i kieruje pod ich adresem oskarżenie o zamordowanie Jezusa Chrystusa, Sprawiedliwego.
Skończywszy przemówienie przed Sanhedrynem, Szczepan pełen Ducha Świętego, patrząc w niebo, widzi chwałę Bożą i Jezusa stojącego po prawicy Boga. Treść widzenia, którą przedstawia zebranym, potwierdza jego nauczanie o zmartwychwstaniu i wywyższeniu Jezusa oraz staje się powodem jego śmierci. Na uwagę zasługuje też fakt, że Jezus w wizji Szczepana nie siedzi po prawicy Boga (por. Łk 22, 69), lecz stoi. Może to oznaczać, że podniósł się po to, aby wyjść na spotkanie swego świadka, który bezpośrednio po męczeńskiej śmierci wstępuje do nieba, albo że Jezus stoi przed Bogiem jako obrońca i świadek na sądzie.
Najpierw niemożność sprostania argumentom Szczepana, a teraz widzenie nieba otwartego i Syna Człowieczego, o którym mówi, wyprowadza zebranych z równowagi. Podnoszą wielki krzyk, zatykają sobie uszy, aby nie słuchać – w ich mniemaniu – bluźnierstw, rzucają się na Szczepana wszyscy razem, wyrzucają go poza miasto i tam go kamienują. Szczepan podczas katuszy – podobnie jak Jezus na krzyżu (Łk 23, 34) – modli się do Boga za swoich oprawców: Panie, nie licz im tego grzechu (Dz 7, 60). Po wypowiedzeniu tych słów, kona.
Szczepan w widzeniu ujrzał chwałę Boga, która go czeka po śmierci. Z zaufaniem i spokojem prosi Boga o przebaczenie jego prześladowcom. Ma świadomość, że spełnił powierzone mu na ziemi zadanie, dlatego prosi Syna Człowieczego, aby przyjął jego ducha. Szczepan zwycięża, jest pierwszym męczennikiem Kościoła. Obecny przy tym i zgadzający się na śmierć Szczepana Szaweł, który w tym momencie po raz pierwszy pojawia się w księdze, jeszcze nie poznał Chrystusa, ale wkrótce stanie się Jego sługą.
Ks. Andrzej Jacek Najda

Mt 1, 16. 18-21. 23

W Ewangelii według św. Łukasza znajduje się opis zwiastowania Maryi, natomiast w Ewangelii Mateusza trafiamy na zapis słów skierowanych do Józefa.
Oto anioł zapowiada Józefowi jego misję, misję ojca «Dawidowego» względem syna, który, poczęty w łonie Maryi „za sprawą Ducha Świętego”, będzie Mesjaszem Izraela, Zbawicielem. Takie właśnie znaczenie ma hebrajskie imię «Jezus». Być może Józef dowiedział się już o misterium poczęcia, gdyż mogła Mu o nim powiedzieć Maryja. Niemniej stanął przed istotną trudnością, kto wie, może doświadczał nawet wewnętrznego kryzysu, co mogło być spowodowane nie tyle lękiem przed akceptacją tajemnicy, ile raczej obawami przed przyjęciem ojcostwa i misji bycia prawowitym ojcem, co miało odniesienie do społeczności, w jakiej żył. Mówiąc wprost: Józef wzbraniał się przed przyjęciem odpowiedzialności, by być wychowawcą Tego, który miał okazać się nauczycielem Izraela. Jego pokora – może lepiej powiedzieć: sprawiedliwość – ośmielona słowami anioła, pozwala mu jednak zaakceptować w pełni ów Boży plan.
W ewangelicznym fragmencie, pominiętym przez liturgię (w. 22-23. 24b-25), Mateusz podkreśla spełnienie się słów Pisma, zapisanych we wspaniałym proroctwie Izajasza, a odnoszącym się do Matki Mesjasza i Emmanuela, «Boga z nami». To Nim jest nowo narodzone Dziecię, któremu Józef nadaje imię usłyszane wcześniej od anioła. Dodajmy jeszcze, że wiersze, które liturgia pomija, teologicznie wzbogacają nasz fragment i czynią go spójnym.

Rz 4, 13. 16-18. 22

Rozwijając naukę płynącą z odczytywania losów Abrahama, Apostoł ustanawia wyraźny kontrast pomiędzy Prawem a sprawiedliwością, której źródłem staje się wiara. Najpierw Paweł podkreśla fakt, że obietnica Boga dana Abrahamowi nie zależy od Prawa, co pozwala mu stwierdzić – i to niepowątpiewalnie – że obietnica Boga jest absolutna, uprzednia i bezwarunkowa. Po drugie, Apostoł potwierdza, że wiara jest jedyną drogą prowadzącą do pełni sprawiedliwości, to znaczy do przyjęcia daru zbawienia. I w tym właśnie – w sprawiedliwości otwierającej na dar zbawienia – czytanie to odnosi się do Józefa, człowieka prawego. Prawdziwymi potomkami Abrahama nie tyle są zatem ci, co wiodą życie zgodne z literą Prawa, ile raczej ci, co przyjmują dar wiary i wdzięczni za ów dar, nim żyją.
Tym właśnie sposobem Paweł definiuje „dziedziców” Abrahama, a więc tych, którzy przyjęli od niego lekcję wiary, a nie tylko są posłuszni Prawu. Toteż to Pawłowe dziedzictwo jest nad wyraz cenne i delikatne, ponieważ pobudza, a zarazem jednoczy ze sobą różne życiowe postawy prowadzące do słuchania Boga. Tego Boga, który nieustannie mówi i kieruje, zaprasza i obiecuje.
Wiara Abrahama, jako że ściśle wiąże się z obietnicą Bożą, może być nazywana «nadzieją». „On to – słyszymy od Pawła – wbrew nadziei uwierzył nadziei” (w. 18). Tą drogą Abraham w pełni wchodzi w perspektywę Boga, w perspektywę Tego „który ożywia umarłych i powołuje do istnienia to, co nie istnieje” (w. 17b). Innymi słowy, dzięki wierze każdy wierzący może stać się odbiorcą, nie tylko widzem, wydarzeń tak nadzwyczajnych, że mogą być one przypisywane jedynie Bogu. Zresztą stało się tak w przypadku Józefa.

2 Sm 7, 4-5a. 12-14a. 16

Pierwsze czytanie, zachowując historyczne i teologiczne akcenty, mówi nam o potomstwie Dawida, które będzie królowało na zawsze. Z pewnością proroctwo Natana nawiązuje do osoby Salomona, syna Dawida i budowniczego świątyni. Jednak słowa „utwierdzę jego królestwo” (w. 12) wskazują raczej na liczne pokolenia obecne na tronie Judy. A ponieważ potomstwo to miało swój historyczny kres, dlatego ta konkretna przepowiednia otrzymała interpretację prorocką, odnoszącą się do Mesjasza, potomka Dawida. To On za zawsze będzie panował w swoim królestwie, które nie będzie z tego świata, lecz będzie miało sens duchowy, zgodnie z planem Boga dotyczącym zbawienia ludzkości.
Praktycznie od zawsze tradycja chrześcijańska dostrzegała w tym tekście przede wszystkim jego wymiar profetyczny i mesjański, ogniskując jego wymowę wprost na osobie Jezusa, Mesjasza z pokolenia Dawida, a pośrednio, także na Józefie. Bo właśnie Józef, będąc przekazicielem historycznego dziedzictwa Bożej obietnicy złożonej Izraelowi, stanowi ostatnie ogniwo w Dawidowej genealogii.

V NIEDZIELA ZWYKŁA – 07.02.2021

CHLEB I WINO
500 g mąki, 0,5 1 lekko ciepłej wody, 25 g świeżych drożdży, 1 łyżeczka soli – to najprostszy przepis na chleb. Choć dziś może częściej wyrabiany za pomocą robota kuchennego, to jednak nie brak w wielu polskich domach tradycji, gdzie chleb wyrabia się jeszcze ręcznie. Spróbujmy za pomocą wyobraźni i strofy wiersza Leopolda Staffa pt. Chleb wejść w ciepły klimat domu, może nawet poczuć zapach świeżo upieczonego chleba. Poeta pisał tak:
Wiecznie tak samo jeszcze jak za czasów Piasta,
Po łokcie umączone ręce dzierżąc w dzieży,
Zakwasem zaczyniony chleb ugniata świeży
Przejęta swym odwiecznym obrządkiem niewiasta
”.
Pięknie pisał wieszcz o kobiecych rękach po łokcie zatopionych w dzieży pełnej mąki. Jeszcze piękniej wymalował je w 1889 roku szwedzki malarz Andres Zorn na obrazie Pieczenie chleba. Ludzkie dłonie ukryte głęboko w cieście. Jakby zjednoczone. Przeniknięte obopólną korzyścią.
I. Chleb symbolem ludzkiego życia
Dla człowieka ten chleb będzie pokarmem, źródłem życia, źródłem siły, która wróci niebawem do kolejnego bochenka. Bez tej ludzkiej siły, pracy, ciepła, same składniki nie wystarczą. To ludzkie ręce je łączą i swoją pracą wyrabiają pożądaną postać. Przez tę wzajemność odtąd już zawsze chleb będzie miał smak ludzkiego życia, a życie człowieka uzależni się od codziennego chleba. Nie inaczej dzieje się z tym chlebem, który przynosimy do ołtarza. W tej hostii odciśnięte są dziś dłonie każdej i każdego z nas. Ta hostia ma smak naszego życia: smak ojcowskich spracowanych rąk, matczynych trudów, może czasem łez. Ma smak młodzieńczych wątpliwości i pytań o sens życia. Ma smak dziecięcych lęków i obaw. Ma smak ludzkiej rozłąki i samotności. Ma smak kapłańskiej czy zakonnej ofiary. Ma ona smak ludzkich złamanych żyć, zadanych ran, pyłu upadków, konieczności śmierci. Często ma ona smak dramatu choroby i cierpienia. Kruchy jest ten eucharystyczny chleb jak kruche jest ludzkie życie, o czym poucza nas dziś Hiob słowami: „zyskałem miesiące męczarni, przeznaczono mi noce udręki. […] Czas leci jak tkackie czółenko i przemija bez nadziei. Wspomnij, że dni me jak powiew” (Hi 7,3.6-7a).
Ta hostia ma także smak ludzkiego szczęścia, człowieczych radości, sukcesów i zwycięstw. Ma smak ludzkiej życzliwości, sąsiedzkiej pomocy, miłosiernej troski o drugiego człowieka. Ma smak ludzkiej głębokiej wiary, żywej nadziei i gorącej miłości. Ta hostia cała ma smak, zapach i kształt ludzkiego życia, cała jest nim wypełniona i z nim złączona, jak te dłonie zatopione w piekarskiej dzieży pełnej chlebowego ciasta. Składana jest na Chrystusowym ołtarzu, by została przemieniona, konsekrowana, to znaczy uświęcona. By w niej sam Bóg mógł się złączyć z ludzkim życiem i stać się dla człowieka codziennym chlebem – źródłem życia i siły. Już nie tyle tej biologicznej, lecz duchowej. By stać się obecnym w całym życiu człowieka. By stać się nowym smakiem, zapachem i kształtem ludzkiego życia.
Wzruszająca jest scena z filmu pt. Marcelino – chleb i wino z 2010 roku. Bohater, mały Marcelino, przynosi codziennie ukrzyżowanemu Chrystusowi wino i chleb. Jezus karmi się przyniesionymi darami. Kolejnego dnia zapytany przez chłopca, czy smakuje Mu przyniesiony chleb, odpowiada: „dziś jest lepszy niż kiedykolwiek”. Marcelino mówi jednak ze smutkiem, że nie ma nic więcej niż ten chleb i wino. Chrystus odpowiada chłopcu, że to najlepszy chleb i wino, jakie kiedykolwiek spożywał. Tego dnia Jezus odrywa kawałek ofiarowanego chleba i podaje chłopcu. Jest to pierwsza Eucharystia w życiu Marcelina. Przyniesiony przez niego chleb staje się dla niego Chrystusowym Ciałem… Tak jest i w naszym życiu. Ten chleb o smaku naszego życia, składany przez nas na ołtarzu, stanie się dla nas Ciałem Pana, który da nam się do spożycia. Jakże bardzo smakuje Bogu chleb ludzkiego życia. Jakże bardzo powinien nam smakować chleb Bożej obecności.
II. Wino symbolem Nowego Przymierza
Na ofiarę przynosimy także wino, które stanie się Krwią Chrystusa. „Z powodu swojego koloru i przez odniesienie do sposobu pozyskania go z krzewu winnego, wino często było uważane za eliksir długiego życia oraz napój nieśmiertelności. Tak rozumiana była jego symbolika zarówno wśród Greków, jak i wśród ludów semickich. Według tradycji biblijnej wino jest także symbolem radości i bogactwa darów pochodzących od Boga. Ojcowie Kościoła dostrzegają w winie zarówno żar Ducha Świętego, jak i obraz jedności, który św. Augustyn w ten sposób przedstawia w jednym ze swych kazań: «Bracia, przypomnijcie sobie, jak powstaje wino. Na gałązce winnej wisi wiele gron, lecz ich sok zlewany jest razem. Tak też przedstawił nas przenośnie Pan; chciał, żebyśmy do Niego należeli. Na swoim stole ofiarnym uświęcił misterium pokoju i naszej jedności»” (S. Stasiak, Symbolika wina w przekazach biblijnych w kontekście kulturowym, w: Zdrowie i style życia, Wrocław 2019, s. 111-118). Dajemy temu wyraz w eucharystycznej pieśni, gdy wypowiadamy słowa: „Jedno wino, co się Krwią Chrystusa stało, z soku wielu winnych gron pochodzi.[…] Jak ten kielich łączy kropel wiele, tak nas, Chryste, w swoim złącz Kościele”. Wino ma także właściwości leczące. Dobry Samarytanin zalał oliwą i winem rany pobitego człowieka (Łk 10,34), a św. Paweł zaleca je Tymoteuszowi „ze względu na żołądek i częste niedomagania” (1 Tm 5,23).
Jednak najgłębszego znaczenia nabiera wino w czasie ostatniej wieczerzy, gdy Chrystus zapowiada, że stanie się ono prawdziwie Jego Krwią, a przez to będzie gwarantem zawarcia Nowego Przymierza. Stanie się eliksirem nowego i nieśmiertelnego życia. Będzie powodem pełnego wesela i łaski z powodu dokonanego odkupienia. Będzie wyrazem jedności wspólnoty, która odtąd będzie razem wznosić kielich przymierza, czyniąc pamiątkę Paschy Bożego Baranka. Będzie boskim lekarstwem na choroby ciała i duszy, czyniąc obmycie z grzechów. W tym winie składanym na ołtarzu przynosimy Bogu owoce naszego życia. Dobre owoce dają dobre wino. I takie dzisiaj przynosimy. Lecz jak w scenie z krzyża, Chrystus kosztuje także tego wina zaprawionego goryczą. Goryczą naszych grzechów.
Składając za chwilę na ofiarę kruchy chleb naszego życia i wino z owoców naszej duszy, kapłan będzie się modlił słowami: „Panie, nasz Boże, Ty stworzyłeś chleb i wino, aby podtrzymywały nasze życie doczesne, spraw niech one staną się dla nas Sakramentem dającym życie wieczne” (Modlitwa nad darami, V Niedziela Zwykła). Prośmy gorąco Boga, aby przyjął w Chlebie i winie naszą osobistą ofiarę. Prośmy, aby nas w tych darach przyjął, przemienił, uświęcił i rozdał tym, którzy potrzebują naszej miłości.

ŚWIĘTO OFIAROWANIA PAŃSKIEGO ŚWIATOWY DZIEŃ ŻYCIA KONSEKROWANEGO – 02.02.2021

PROCESJA Z DARAMI
W filmie pt. Jan Paweł II – szukałem was jest taka scena, gdy w czasie jednej z pielgrzymek w Afryce Papież celebruje Eucharystię. Zobaczyć możemy wyjątkową ekspresję wiary, gestów, barw i symboli zgromadzonych tam ludzi. Później dziennikarz śladami Papieża udaje się do tej afrykańskiej wioski, by zrozumieć entuzjazm ich wiary. Uczestniczy w niedzielnej Mszy Świętej, w czasie której wierni podchodzą pośród śpiewu i tańców do ołtarza i przekazują swoje dary. Jako pierwsi podchodzą ci, którzy składają swoją ofiarę do skarbony. Następnie w procesji wierni przynoszą chleb i wino, a także kolby kukurydzy, żywą kurę i skrzynkę znanego napoju gazowanego. Co to za zwyczaj? Czy to jedynie element ich kultury włączony w liturgię Kościoła, niespotykany nigdzie indziej? Co on wyraża?
I. Prawdziwa wartość każdego daru jest w jego wnętrzu
Zanim odpowiemy sobie na te pytania, posłuchajmy starej legendy o królu i żebraku, która pomoże nam dostrzec głębię i wymowę tego liturgicznego znaku. „Każdego poranka bogaty i wszechpotężny władca Bengodi odbierał hołdy od swoich poddanych. W swoim życiu zdobył wszystko to, co można zdobyć, i zaczął się nudzić. Wśród różnych lenników zjawiających się codziennie na dworze, jak zawsze, pojawił się pewien cichy żebrak. Przynosił on królowi jabłko, a potem natychmiast oddalał się równie cicho, jak wchodził. Król przyjmował dar z ironią, przyzwyczajony był bowiem do wspaniałych darów. Gdy tylko żebrak wychodził, cały dwór drwił sobie z niego. Jednak żebrak się tym nie zrażał i każdego dnia przynosił mu nowe jabłko. Wkrótce kosz był pełen. Pewnego dnia królewska małpka ugryzła jedno jabłko i ze wstrętem wypluła, rzucając je pod nogi króla. Monarcha oniemiał z wrażenia, gdy dostrzegł wewnątrz jabłka migocącą perłę. Rozkazał, aby otworzono wszystkie owoce z koszyka. W każdym z nich była perła. Zdumiony władca zaczął przepytywać żebraka. «Przynosiłem ci te dary, panie – odpowiedział człowiek – abyś mógł zrozumieć, że życie obdarza cię każdego dnia niezwykłym prezentem, którego ty nawet nie dostrzegasz i wyrzucasz do kosza. Wszystko dlatego, że jesteś otoczony nadmierną ilością bogactw». Prawdziwa wartość każdego daru jest w jego wnętrzu” (por. B. Ferrero, Jabłko, w: tenże, 365 krótkich opowiadań dla ducha, s. 231-232).
W świetle tej legendy możemy wyraźnie wyczuć sercem wielkość i ogrom darów, jaki złożyli nasi afrykańscy bracia i siostry w przywołanej na początku scenie z filmu o św. Janie Pawle II. Ich ofiara wydaje się być zwyczajna, bardzo prosta i materialnie skromna, jak to jabłko, w porównaniu do innych kosztownych darów, jakie otrzymywał król. Jednak prawdziwa wartość kryje się we wnętrzu ich daru. Drogocenną perłą ich ofiary jest miłość wyrażona w postawie wyrzeczenia. Ten, kto daje choćby niewiele, samemu mając mało, daje tak naprawdę najwięcej, bo daje w ten sposób samego siebie.
II. Procesja z darami momentem ofiarowania w darze samego siebie
Ta myśl prowadzi nas do obrzędu zwanego procesją z darami. Jest to moment, w którym chcemy podzielić się z Bogiem i innymi ludźmi tym wszystkim, co posiadamy. O nim chcemy dziś rozważać, bo nie jest on jedynie zwyczajem kulturowym odległego od nas Czarnego Lądu, lecz jest częścią liturgii każdej Mszy Świętej. Jest to ten moment, w którym Liturgiczna Służba Ołtarza przynosi do stołu Pańskiego chleb i wino. Ma on też czasami kształt uroczystej procesji, w której wierni przynoszą jeszcze inne dary ofiarne składane dla wspólnoty.
Ten element liturgii swoimi korzeniami sięga już Starego Testamentu, gdy Melchizedek – król Szalemu – wyszedł naprzeciw Abrama i wyniósł chleb i wino na znak błogosławieństwa i przymierza. O tym znaku chleba i wina będziemy rozważać w najbliższą niedzielę. Biblijnym źródłem procesji z darami jest także inna postawa Izraelitów. Każdy z nich raz do roku ofiarowywał Bogu pierwociny płodów ziemi, podobnie jak rodzice oddawali Panu swego pierworodnego syna. To wydarzenie w życiu Jezusa ukazała nam dziś Ewangelia, gdy Rodzice przynieśli Go do świątyni jerozolimskiej, „aby Go przedstawić Panu” (Łk 2,22). Ten moment z życia Świętej Rodziny w rodzącej się liturgii Kościoła został głęboko wyrażony przez procesję z darami. W niej cała wspólnota przynosi do ołtarza swoje dary, aby ofiarować je Bogu. Od samego początku w Kościele „część darów przeznaczona była do sprawowania Eucharystii, a pozostałe na utrzymanie i pomoc dla potrzebujących. Przynoszone dary były wyrazem wewnętrznej postawy oddania siebie samego Chrystusowi, postawy wyrażającej się w realizowaniu przykazania miłości, a konkretnie pomocy potrzebującym. W składanych darach wyrażała się wola aktywnego włączenia się w ofiarę Chrystusa […]. O przynoszeniu darów na Eucharystię w Pierwszych Wiekach wspominają św. Justyn, św. Ireneusz, Tertulian, św. Hipolit, a św. Cyprian czyni nawet zarzuty tym, którzy przychodzą na Eucharystię bez daru” (D. Kwiatkowski, Procesje podczas liturgii).
III. Zewnętrzny dar znakiem wewnętrznego ofiarowania się Bogu
Zewnętrzny dar składany w czasie Eucharystii był i jest przede wszystkim znakiem wewnętrznego nastawienia serca, gotowego do poniesienia ofiary dla Chrystusa i z Chrystusem. Taka właśnie chęć złożenia siebie w ofierze powinna nam towarzyszyć, gdy składamy na Chrystusowym ołtarzu nasze dary. Potrzebujemy bardzo tego momentu w liturgii, aby wyrazić naszą postawę miłości i ofiarności. Potrzebujemy tego momentu w liturgii, by Eucharystia nigdy nie stała się dla nas okazją tylko do tego, by jak najwięcej brać. Winna być ona bowiem szkołą miłości, w której najpierw dajemy siebie. Zanim więc podejdziemy do ołtarza, by w Komunii Świętej otrzymać w darze samego Chrystusa, wpierw to my sami duchowo przystępujemy do ołtarza w procesji z darami, aby ofiarować Bogu siebie i cząstkę naszej pracy. Wyzwoleni z egoizmu, otwarci na wspólnotę i bliźnich, przynosimy Bogu duchowy plon całego naszego życia osobistego, rodzinnego, społecznego, zawodowego. Przynosimy go, aby podzielić się nim z braćmi i siostrami, składając go wspólnie na ołtarzu. I wtedy Chrystus bierze ten dar w swoje ręce – jak kiedyś na pustyni wziął pięć chlebów i dwie ryby – aby go pomnożyć i rozdzielić każdemu do sytości. Procesja z darami jest więc dla nas szkołą komunii, „bo nikt nie ma z nas tego, co mamy razem. Każdy wnosi ze sobą to, co ma najlepszego” – jak śpiewamy w jednej z piosenek oazowych.
IV. Życie konsekrowane szczególnym znakiem wewnętrznego ofiarowania się Bogu
Szczególnym darem całkowitego ofiarowania siebie Bogu jest we wspólnocie Kościoła stan życia konsekrowanego, którego święto dziś obchodzimy. Myślimy z wdzięcznością o wszystkich braciach i siostrach zakonnych, członkach i członkiniach wielu stowarzyszeń życia apostolskiego czy instytutów świeckich. Myślimy także o pustelnikach, dziewicach, wdowach i wdowcach konsekrowanych. To ci, którzy ofiarowali się Bogu na ołtarzu swego życia, a przez to jeszcze „bardziej wewnętrznie poświęcili się służbie Bożej i oddali się dla dobra całego Kościoła” (KKK 945). To ci, których cała wspólnota Kościoła parafialnego zrodziła do wiary, przygotowała i niejako ofiarowała w darze Bogu, wzorem Maryi i Józefa. Cała wspólnota czuje się więc dumna i zarazem odpowiedzialna za ten tak wielki dar osób i troszczy się, by nigdy nie brakło kolejnych tak szlachetnych darów na Chrystusowy ołtarz Kościoła.
Już za chwilę po modlitwie powszechnej do ołtarza przyniesiemy dary chleba i wina, a wraz z nimi naszą ofiarę materialną. Przyniesiemy w nich naszą miłość i pracę, naszą gotowość dawania siebie i dzielenia się tym, co mamy. W ten sposób ta na pozór skromna ofiara stanie się cennym darem dla Boga i całej wspólnoty Kościoła. Bowiem „prawdziwa wartość każdego daru jest w jego wnętrzu”.