20 maja
Gdy nareszcie na twarzy pojawi się uśmiech
Pewien karmelita, ojciec Scapin, utrzymywał, że „jeżeli dzisiaj mamy trudności z ratowaniem dusz, to nie dlatego że brak nam dyspozycyjności i poświęcamy im zbyt mało czasu, ale dlatego że nie ukazujemy im przemienionych słowem Pana i przenikniętych Bogiem naszych ciał.
Inny zakonnik, Enzo Bianchi, głośno wołał: „Odwagi… pozwólcie, aby ciało stało się modlitwą, pozwólcie, aby przed Panem Bogiem pojawił się na waszej twarzy uśmiech”.
„Usta nasze były pełne śmiechu” (Ps 126, 2).
Czy zdecydujemy się w końcu otworzyć zaciśnięte usta i roześmiać się? Maryja z Nazaretu oczekuje tylko na jakiś znak…”.
Alessandro Pronzato – Światło na każdy dzień
Święto NMP Matki Kościoła
SMAKOWAĆ Z MARYJĄ RADOŚĆ ŻYCIA
1 Trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. 2 Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. 3 A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: «Nie mają już wina». 4 Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja?» 5 Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie». 6 Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. 7 Rzekł do nich Jezus: «Napełnijcie stągwie wodą!» I napełnili je aż po brzegi. 8 Potem do nich powiedział: «Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu!» Oni zaś zanieśli. 9 A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego 10 i powiedział do niego: «Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory». 11 Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie. (J 2, 1-11)
O co proszę?
O doświadczenie głębokiej radości w codziennym życiu i powołaniu.
O doświadczenie głębokiej radości w codziennym życiu i powołaniu.
- Na początku poproszę Maryję, aby pozwoliła mi uczestniczyć w Jej osobistej relacji z Jezusem, bym podczas modlitwy mógł trwać razem z Nimi w głębokiej więzi duchowej. Wejdę w scenę wesela w Kanie, aby być z Jezusem i Maryją w atmosferze weselnej uczty (ww. 1-2).
- Maryja zauważa, że na uczcie zabrakło wina (w. 3). Wino w Biblii to symbol Bożej radości, entuzjazmu i tryskającej żywotności – przeciwieństwo monotonii, smutku i nudy. Które z tych cech dominują w mojej codzienności?
- Będę prosił Maryję, aby pomogła mi zobaczyć najważniejsze braki w moim życiu duchowym i w powołaniu? Co najczęściej odbiera mi radość, entuzjazm, żywotność? Co wprowadza mnie w smutek, monotonię i nudę? Powiem o tym Jezusowi.
- Maryja widzi moje najbardziej ukryte braki, które odbierają mi radość życia. Mówi o nich Jezusowi. Chce, abym i ja nauczył się mówić o tym na modlitwie. Poproszę Ją, aby pomogła mi wypowiedzieć przed Jezusem moje biedy.
- „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (w. 5). Jezus nie może uczynić mnie szczęśliwym beze mnie. Chce, abym Mu zaufał i odpowiadał na Jego natchnienia. Do czego czuję się wzywany obecnie przez Jezusa? Czy odpowiadam na Jego natchnienia?
- Jezus na życzenie Matki dokonuje cudu (ww. 7-11). Jest gotów spełniać Jej prośby o każdej godzinie. Chce, aby moje życie stało się Jej domem. W Kanie pokazał mi, że Maryja przewiduje każdy mój brak. Uwielbię Go za Jego Matkę. Zaproszę Maryję na nowo do mojego życia. Zrobię rachunek sumienia z moich największych duchowych braków. Wypiszę je na karteczce i położę obok obrazu lub figury Maryi w moim domu. Odmówię akt oddania Matce Bożej.
Ks. Krzysztof Wons SDS
Homilia na niedzielę… przed niedzielą
Uroczystość Najświętszej Trójcy, rok B
Trójca Święta prawzorem rodziny
Pwt 4, 32-34. 39-40; Ps 33; Rz 8, 14-17; Mt 28, 16-20
Posiadamy pewną wiedzę i bylibyśmy biedni, gdybyśmy jej nie posiadali. Wyobraźmy sobie człowieka, który nic nie wie o otaczającym nas świecie, ani o jego dziejach, ani o współczesności, o ukształtowaniu terenu, przyrodzie; nie widział barw, nie słyszał żadnych dźwięków. A cóż dopiero można by o nim powiedzieć, gdyby nie znał Stwórcy tych wszystkich rzeczy – Boga? Czyż nie byłby godzien współczucia? Sam Bóg objawia się nam jako ktoś bardzo bliski, jako Ojciec. Zaprasza do udziału w swoim życiu. Co więcej, wprost nakazuje: „Poznaj […], Pan jest Bogiem” (Pwt 4, 39). Naszą odpowiedź na ten ojcowski nakaz sformułował już dawno św. Augustyn: „Boga i duszę chcę znać, nic więcej, bo w Bogu poznam wszystko”.
Pan Bóg żyje w rodzinie Trójcy Świętej. Co więcej, nie może żyć inaczej, musi żyć razem. Ojciec i Syn, i Duch Święty, złączeni jedną naturą Boga. Jak trzy litery: B, Ó, G – stanowią jeden wyraz, tak trzy osoby stanowią jednego Boga. Dziecinne to porównanie, ale jakoś przybliża nam tę niepojętą tajemnicę. „Bóg jest miłością” (1 J 4, 8). Otóż miłość musi się wylewać na zewnątrz ku drugiemu, inaczej byłaby miłością zepsutą, byłaby samolubstwem. Ojciec wylewa swą miłość na Syna, Syn na Ojca, a tą miłością, która łączy Ojca z Synem, jest Duch Święty, trzecia osoba boska. To wielka tajemnica. Między ludźmi uczucie miłości wszak nie stanowi oddzielnej osoby. Język ludzki nie jest jednak w stanie wyrazić całej prawdy o Bogu. Możemy w nim tylko gaworzyć jak dziecko o tych niepojętych rzeczach.
Jedno jest tu pewne. Osoby boskie, miłujące się nieskończenie, nie zamykają się w sobie, ale ich miłość wylewa się na wszystkie stworzenia, szczególnie na ludzi. Przecież, gdy żyjemy w łasce, jesteśmy w rodzinie Boga, jesteśmy synami Ojca, braćmi Jezusa i mieszkaniem Ducha Świętego. O tym zapewnił nas sam Chrystus, mówiąc: „Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać” (14, 23).
A cóż powiedzieć, patrząc na Bożą miłość, o ludzkiej rodzinie żyjącej Bogiem? Trzeba z radością powiedzieć, że jeżeli Bóg zamieszkuje w duszy każdego z jej członków, to ta miłość Boża napełnia serce ojca, matki, dzieci. I co się wtedy dzieje z naturalną więzią rodzinną? Wtedy ta naturalna wieź rodzinna zostaje potężnie wzmocniona miłością Bożą.
Świadomość, że w ojcu, matce, dziecku, narzeczonej czy narzeczonym, koledze czy koleżance – mieszka Trójca Święta, że należą oni do Rodziny Bożej, ma poważne konsekwencje. Jeżeli to jest prawda, to daje ona do myślenia i ma wielkie znaczenie praktyczne w życiu codziennym. Jeżeli tak jest naprawdę, to czy ja tym moim bliskim mógłbym uczynić coś złego, mógłbym być pokusą do złego, do grzechu? Jeżeli stanę się nie zachętą do dobrego, ale pokusą do złego, to będzie to świętokradztwo…
Trójca Święta to doskonała jedność osób boskich. Cokolwiek Bóg czyni, czynią to wszystkie trzy osoby. „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca” (J 14, 9) – oświadczył Jezus. Teraz dopiero zaczynamy rozumieć, jak wielki to wzór dla rodziny ludzkiej, która powstaje w czasie przysięgi przed Bogiem w Trójcy Jedynym. Musi ją cechować jedność, to znaczy wierność i nierozerwalność. Taką rodzinę ustanowił Bóg w raju, a Jezus mocą swojej męki i zmartwychwstania jeszcze bardziej ją uświęcił, czyniąc z niej związek sakramentalny.
Jeśli mamy tę prawdę przed oczami, to czyż możemy dyskutować, czy rozwód jest czymś dopuszczalnym czy nie, czy wierność małżeńska to tylko sprawa zwykłej umowy, od której łatwo jest się dyspensować? Rodzina chrześcijańska w świetle Trójcy Świętej uwidacznia się tylko jako rodzina wierna i nierozerwalna. Inaczej trudno ją sobie nawet pomyśleć.
Drogie siostry, drodzy bracia, czy patrzyliście na swoją rodzinę w świetle rodziny Trójcy Świętej? Jedność i miłość osób boskich jest źródłem wszelkiego życia na ziemi. Życie jest więc darem od Boga. Tyle razy słyszeliśmy o tym w listach pasterskich napisanych na uroczystość Świętej Rodziny. Odrzucenie tej prawdy sprowadza śmierć. I w tym miejscu trzeba jasno i zdecydowanie podkreślić to, że jeżeli życie człowieka nie ma mocnego oparcia w Bogu, to jest ono śmiertelnie zagrożone. Wciąż wisi nad nim katowski miecz Heroda i pozbawione jest ono broniącej go tarczy, źródła życia, to znaczy Trójcy Świętej.
Dlatego dzisiaj widmo śmierci pojawia się wszędzie tam, gdzie nie ma miejsca dla prawdy o Bogu w Trójcy jedynym. Wszędzie tam życie będzie uzależnione tylko od decyzji człowieka, który może swoją wolą w każdej chwili przeciąć jego nić, często nie zdając sobie nawet sprawy, że jest na usługach tego, który przyniósł śmierć na ziemię, to znaczy szatana, a którego Chrystus nazwał „zabójcą” (J 8, 44). Ten zaś, kto broni życia, jest na usługach Boga i broni Jego sprawy. Drogie siostry, drodzy bracia, powiedźcie szczerze, jakie stanowisko zajmujecie w tej sprawie? Czy można o każdej z was i o każdym z was powiedzieć: „Patrzcie, oni bronią życia”? Pan Bóg kładzie przed nami dobro i zło, życie i śmierć. Wybierajmy więc zawsze życie!
W III wieku po Chr. w Aleksandrii, w pewnej rodzinie chrześcijańskiej, przyniesiono od chrztu dziecko – chłopczyka. Wówczas ojciec dziecka – późniejszy św. Leonidas z Aleksandrii – złożył pocałunek na jego piersi, czcząc w nim mieszkanie Trójcy Świętej, źródło wszelkiego życia. Ten jego gest mówi nam, że on sam miał wiarę żywą i też był mieszkaniem Boga w Trójcy Jedynego. Dał temu zresztą świadectwo, kilkanaście lat później ponosząc śmierć męczeńską. Jego syn, już kilkunastoletni młodzieniec, chciał za wszelką cenę mu towarzyszyć i tylko interwencja matki sprawiła, że tak się nie stało. Był to późniejszy pisarz chrześcijański Orygenes. Ci godni podziwu ludzie umieli żyć w łączności z Trójcą Świętą.
Na koniec chcę jeszcze powiedzieć, że jest taka rodzina, która pozostanie zawsze wzorem ścisłej łączności z Trójcą Przenajświętszą. Domyślacie się chyba, że tą rodziną była Rodzina Nazaretańska. Troje świętych ludzi, trzy oddzielne mieszkania Boga połączone w Trójcy Świętej przez miłość Boga Ojca, łaskę Syna Bożego i dar jedności w Duchu Świętym. Oni wiedzieli, że Pan jest Bogiem, i tą prawdą żyli każdego dnia. Niech to będzie programem życia dla każdej naszej rodziny. Amen.
Ks. Teodor Szarwark – Z domu ziemskiego do domu wiecznego. Homilie na niedziele i święta. Rok B