Rozważania tajemnic różańca świętego na ważniejsze święta i uroczystości
o. Łukasz Przybyło CMF

Tajemnice radosne

1. Zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie
Dziewczęta w Izraelu nie tylko myślały i rozmawiały o zamążpójściu w bardzo młodym wieku, ale równie szybko wydawano je za mąż. Również Maryja – poślubiona Józefowi – zapewne w wieku 12-14 lat przygotowywała się do bycia jego żoną. Jej dzieciństwo miało się niebawem skończyć, ale nie podejrzewała, że aż tak szybko.
Maryjo, doprawdy musiał przestraszyć Cię anioł; jego słowa zaskoczyłyby każdą kobietę. Skąd takie słowa i co one oznaczają?…
Bóg jednak się nie myli, wie, co mówi, starannie dobiera czas, miejsce i osoby. Oto nadeszła pełnia czasu, nadeszła dokładnie ta chwila. I nagle stałaś się, Maryjo, centrum świata: jedyną wybraną spośród kobiet wszystkich czasów. Ale dla Ciebie nie był to moment uroczysty, pełen chwały i doniosłości, lecz raczej trudna i niezrozumiała decyzja.
To, co dla mnie najbardziej zaskakujące, to nie propozycja Boga, nie Jego pomysł, byś była Matką Mesjasza, ale Twoja ufna zgoda. Twoja pokora każe mi klęknąć i prosić Boga o miłosierdzie dla mnie, ponieważ często przeżywam wahanie, czy zgodzić się na Boże plany i decyzje. A jest to ten sam Bóg, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Wiem, że On naprawdę może wszystko uczynić, a jednak się waham. Dlaczego tak słabo ufam? Dlaczego nie dowierzam?
Błogosławiona jesteś, Służebnico Boża, która szanujesz Jego słowo bardziej niż swoje. Błogosławiona Twoja wiara i posłuszeństwo.
Łatwo mi Cię wychwalać i błogosławić, podziwiać i dziękować. Chociaż jesteś tego godna, nie oczekujesz tego. Wiem, że najlepszym nabożeństwem ku Twojej czci jest naśladowanie Ciebie. Dlatego nie chcę stać jakby z boku tej historii, ale chcę stać się jej częścią. Nie chcę, by Bóg zawiódł się na mnie, kiedy oczekuje mojej wiernej odpowiedzi. Chcę być Mu pomocny, tak jak Ty.
Jak jednak poznać Jego wolę? Jak odkryć Jego plany? Przecież to takie proste. Oczywiście, że Bóg mówi. Słyszę, jak kapłan powtarza: „Oto Słowo Pańskie”. Mam Pismo Święte w domu. Jezus powiedział: „Błogosławieni ci, którzy słuchają Słowa Bożego i zachowują je”. Oto jest dokładnie to, co zrobiłaś, Maryjo: słuchałaś i zachowywałaś w Sercu.
Aby żyć tą tajemnicą różańca, chcę czytać, słuchać, poznawać i wypełniać te słowa, które znam z Ewangelii. Maryjo, módl się za mnie, by nie zabrakło mi chęci, bym znalazł czas i miejsce na wierne wypełnianie woli Ojca.

2. Nawiedzenie św. Elżbiety
Choć trudno było w to uwierzyć, Maryja dobrze zrozumiała słowa Gabriela, że Elżbieta – znana w rodzinie jako pozbawiona błogosławieństwa Bożego – teraz, na starość spodziewa się dziecka. I jest już w szóstym miesiącu! Starsza kobieta w tak niezwykłej sytuacji na pewno potrzebuje pomocy. Dwoje dzieci poczęło się w nadzwyczajny sposób – Jan i Jezus. Dowodem na to, co dzieje się w Maryi, jest cudowna brzemienność Elżbiety. „Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”. Poszła więc młoda Maryja z pośpiechem, aby zobaczyć swoją brzemienną przyszłość.
Obie kobiety potrzebują się nawzajem. Obie przez Boga nieoczekiwanie pociągnięte ku wspaniałej przygodzie bycia matką. Obie też bez doświadczenia macierzyństwa. Mogą się więc nawzajem wspierać, pomagać, razem dojrzewać i przyjmować niezrozumiałe działanie Boga. Ich siłą jest Jego łaska, która napełnia i wyznacza nowy kierunek. Płyną razem jakby w Bożej łodzi, kierowanej wiatrem Ducha Świętego. Obie przynoszą Boga na świat: Jan jako zapowiedź i Jezus jako spełnienie. Bóg jest cudowny, Bóg jest niepojęty, Bóg jest wspaniały. O tym mówi Maryja, śpiewając: „Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, Zbawcy moim, bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy…”.
Tak, Maryja jest wspaniałą Gwiazdą wybraną przez Boga; jest wyjątkowa; jest Królową i Panią. Ale do Elżbiety idzie jako prosta dziewczyna, jako krewna pragnąca jej pomóc. I to jest miejsce, w którym każdy z nas może się odnaleźć i z radością powiedzieć: Jestem jak Maryja! Ponieważ zawsze, kiedy idziemy pomóc drugiemu człowiekowi, kiedy spieszymy, by podarować komuś nasze siły, serce, doświadczenie, opiekę – jesteśmy podobni do kochającej Maryi. Codzienne sytuacje są okazją, by Bóg działał; by Duch Święty udoskonalił naszą ludzką miłość; by nasza zwyczajna służba przynosiła nadzwyczajne owoce.
Ważne są spotkania, rozmowy, odwiedziny, ponieważ poznajemy sytuację drugiego człowieka – jego troski i obawy. I choć czasem nie wiemy, co powiedzieć, jak pocieszyć, jak pomóc, Bóg sam cudownie uzupełnia naszą dobrą wolę i daje nam mądre natchnienia, odpowiednie słowa i wrażliwe serce. I nagle wszystko zaczyna się układać, uspokajać. Tak działa Bóg, kiedy człowiek ma otwarte serce.
Maryjo, chcemy działać nie sami, ale z Duchem Świętym, Jego mocą. Módl się i proś z nami Boga o Jego obecność, dary i natchnienia, abyśmy każdego dnia wiedzieli, co mamy czynić, i nie bali się tego, ale tak jak Ty zaufali Bożemu prowadzeniu.

3. Narodzenie Pana Jezusa
Dla Maryi nadszedł czas rozwiązania. Ale tylko w płaszczyźnie naturalnej i fizycznej. Bo jeśli chodzi o Jej wiarę, trzeba by napisać, że „dla Maryi nadszedł czas zaufania”. Musimy pamiętać, że Maryja i Józef mieli do pokonania około 180 km z Nazaretu do Betlejem. Można powiedzieć, że Pan Jezus nauczył się przemierzania całej Palestyny od swojej Mamy, podróżując w Jej łonie.
Trudną niespodzianką był brak jakiegokolwiek miejsca i noclegu w całym Betlejem. Co myślała wtedy Maryja? Co myślał Józef? Z pewnością był to dla nich „czas zaufania”. Jakże Bóg mógł o nich zapomnieć? A o Synu? Czyż to nie anioł powiedział, że ma być Synem Najwyższego? Dlaczego więc Bóg zostawia swego Syna bez domu, bez opieki, bez noclegu? Czy Maryja nie miała pokusy, by wątpić? A jednak ufała, bo „czas zaufania” wymaga ufności.
Kolejnym zaskoczeniem w tej radosnej tajemnicy był widok stajni. To tu, na sianie – nie wśród dworzan, ale „wśród bydlęty” – ma się narodzić Syn Króla królów, Syn Boga Najwyższego. Dlaczego Bóg na to pozwala? Dlaczego zostawił nas z tym wszystkim? Dlaczego jest zupełnie inaczej, niż być powinno? Nie wiemy, czy Maryja wątpiła, czy, będąc wierną służebnicą Pańską, w zetknięciu z tak niepojętą wolą swego Najwyższego Pana po prostu bardzo Mu ufała. Być może Bóg miał swój plan w tym, żeby Jego Syn urodził się właśnie w tak ubogich i nędznych warunkach? Może to wszystko było zamierzone? Przecież Maryja już wcześniej doświadczyła przedziwnego działania Boga podczas poczęcia Jezusa.
Ostatecznie tajemnica zakończyła się radośnie: „Dziecię nam się narodziło! Syn został nam dany!” – zgodnie z obietnicą proroka Izajasza (9, 5). Zaufanie Maryi zostało nagrodzone. Przybiegli pasterze, opowiadając o śpiewających aniołach, przyszli mędrcy ze Wschodu z przedziwnymi darami. A więc to prawda! Bóg natchnął i przysłał osoby, które zaświadczyły, że wszystko jest w porządku, że On sam czuwa, że nie zostawił, że tak to sobie zaplanował, gdyż takie było Jego upodobanie.
To bardzo pouczająca tajemnica. Aby doświadczyć jej radości, trzeba najpierw zaufać, że Bóg wie, co robi. Również w naszym życiu Pan nie zawsze prowadzi nas na skróty, nie prostą i normalną drogą, nie zawsze bezboleśnie. Pan dobrze wie, co robi. Cały czas troszczy się o nas i panuje nad sytuacją. Bez Jego wiedzy włos z głowy nam nie spada. Trzeba tylko bardzo ufać. Kiedy więc zaczynają się niespodziewane problemy, należy powiedzieć sobie z radością: zaczął się dla mnie czas zaufania. Ciekawe, co Bóg przygotował na koniec?

4. Ofiarowanie Pana Jezusa
Z wdzięczności za ocalenie pierworodnych synów przy wyjściu z niewoli w Egipcie Izraelici byli zobowiązani do poświęcenia swoich pierworodnych jako symbol dobrowolnego uznania, że wszystko należy do Niego. Kiedy do służby w świątyni powołano pokolenie Lewiego, należało wykupić pierworodnego za cenę pięciu sykli srebra. Kobieta zaś czterdziestego dnia po urodzeniu syna przybywała do świątyni, by poddać się obrzędowi oczyszczenia, a przy tym złożyć ofiarę w postaci młodego baranka i gołąbka lub – jeśli była biedna – dwóch młodych gołębi.
Tak postąpiłaś i Ty, Maryjo, młoda Mamo, oddając, zgodnie z Prawem, pierworodnego Jezusa Bogu. Nie należał już do Ciebie, bowiem od poczęcia był Synem Najwyższego, a nie synem Józefa. Ten dzień ofiarowania był świadomą decyzją rezygnacji z tego, co mogło wydawać się Twoje. Wszystko należy do Pana, a Ty jesteś Jego służebnicą.
Zaiste, wielka jest Twoja pokora i zaufanie, młoda Mamo. Po ludzku trudno zaliczyć ten dzień do tajemnic radosnych, choć przecież wiemy, że należeć do Boga jest radosną nowiną. Ty bowiem tracisz prawo do swego dziecka o wiele bardziej niż inne kobiety. Oto Symeon wypowiada wobec Ciebie proroctwo bardziej bolesne niż radosne: Syn Twój będzie znakiem sprzeciwu; dzięki Niemu wiele złych myśli wyjdzie na jaw; będzie prześladowany i odrzucony. A to odrzucenie najbardziej dotknie Ciebie, Maryjo – Jego cierpienie stanie się Twoim cierpieniem, włócznia przebije Jego bok, ale dosięgnie i Twojego Serca.
Jakże inne to słowa niż zwiastowanie Gabriela, który zapowiedział, że Jezus będzie wielki, że będzie panował, że zasiądzie na tronie swego praojca Dawida. Jak pogodzić te dwa proroctwa? Trudno pojąć naszym ludzkim umysłem plany Boże, dlatego Ty wybrałaś lepszą drogę: przyjęcie, zgodę i posłuszeństwo wobec tych wielkich zamiarów.
Pomimo zapowiedzianego cierpienia jest to tajemnica radosna. Symeon oczekiwał przecież pociechy Izraela, a Jezus jest tą pociechą – obiecanym Mesjaszem. Widząc Jezusa, ujrzał zbawienie przygotowane dla wszystkich narodów. Symeon pełen Ducha Świętego wypowiada dobrą nowinę, wieści radość, podobnie jak pasterze odchodzący ze stajni betlejemskiej.
Cóż pozostało Tobie, Maryjo? Cierpliwie czekać na spełnienie się Bożych obietnic i proroctw, modląc się o siły i mądrość, aby wypełnić swe zadanie. W tajemnicy ofiarowania uczysz nas posłuszeństwa, bo byłaś posłuszna Prawu; zaufania, bo ofiarowałaś Bogu najcenniejszy skarb – swoje Dziecię; wierności, bo nie zrezygnowałaś, słysząc o cierpieniu.
Prosimy Cię, Maryjo, wypraszaj nam łaskę takiego zawierzenia Bogu, byśmy ofiarowali Mu wszystko, co mamy, ufając, że On włączy to w wielki plan zbawienia.

5. Odnalezienie Pana Jezusa w świątyni
Maryjo, dobrze wiem, że nie było tam żadnej Twojej winy. Twój Syn sam odszedł, zostawiając Ciebie i Józefa. Ale mimo to, jak każda matka, czułaś się winna tej sytuacji. Poczucie lęku i zatroskania zakłóciły pokój w Twoim Sercu. Nie jest ważne, kto zawinił. Miłość nie marnuje czasu na szukanie winowajców. Miłość od razu bierze się do pracy. Jesteś dobrą Mamą, Maryjo, dlatego od razu razem z Józefem zaczęłaś szukać Dziecka. Nie jesteś złą Matką przez to, że nagle straciłaś z oczu Jezusa. Ale z pewnością ta sytuacja nauczyła Cię większej ostrożności.
Matko moja, i ja gubię Jezusa. Na pewno z mojej winy. Jednak, kiedy tylko podejmuję się szukania, nawracania, okazuje się, że On pierwszy mnie znajduje. Kiedy znajduję spokojny czas dla Boga, On wita mnie słowami: „Czekałem na ciebie”.
Twoje poszukiwanie nie skończyło się tak radośnie. „Czemuście Mnie szukali?” – mówi Jezus na powitanie Rodziców. Pewnie chciałaś odpowiedzieć jak każda matka: „Jezusie, jakże mogłabym Ciebie nie szukać? Przecież jesteś moim Synem”… On jednak zdaje się mówić: „Pomimo że jesteś moją Matką, Ja mam być w sprawach mego Ojca”… A Ty, choć nie rozumiałaś, „chowałaś wiernie wszystkie te wspomnienia w swym Sercu”.
I ja mam wrażenie, że Bóg jakby wymykał się moim wyobrażeniom, planom, nawet modlitwom. Szukam Go całym sobą i wielokrotnie wydaje mi się, że na próżno. Jeszcze łatwiej rezygnować ze słów Bożych, których nie rozumiem, które nie są wygodne. Odkrywam jednak wielką mądrość w tych poszukiwaniach, a także w trudnych odpowiedziach Boga. „Powinienem być w tym, co należy do mego Ojca” – czyż to nie wspaniała wskazówka odnośnie do moich decyzji, nastawienia w życiu?
Maryja kochała swego Syna, Jezusa, ale nie zrozumiała Jego odpowiedzi. Jezus zaś pragnął Jej uświadomić to, że Jego życie jest nie tylko dla Niej, lecz dla całego świata.
„Mój Bóg”, „mój Jezus” zatem nie jest moim. Nie można Go zamknąć, zdefiniować ani nawet zrozumieć. Maryjo, pomóż mi tak jak Ty kochać Boga i być Mu posłusznym, nawet gdy nie do końca rozumiem Jego wolę, Jego słowa. Pomóż ufać, że On wie, co jest dla mnie najlepsze, i cierpliwie czekać na owoce zaufania.

Tajemnice światła

1. Chrzest Pana Jezusa w Jordanie
Wyobraźmy sobie Pana Jezusa wchodzącego do rzeki Jordan, Jego rozmowę z Janem Chrzcicielem, otwarcie się nieba, zstąpienie Ducha Świętego i głos Ojca… Tajemnica chrztu Pana Jezusa zazwyczaj nie kojarzy się nam z Maryją. Ewangeliści nie wspominają o Niej. Ale – choć nieobecna ciałem – duchowo doświadczyła tego samego fiat, co Jej Syn. Było to trzydzieści lat wcześniej. W tej tajemnicy możemy kontemplować całą Trójcę Świętą: Syn przyjmuje chrzest, z nieba słychać głos Ojca i zstępuje Duch Święty. Kiedy Maryja wypowiadała fiat wobec Gabriela, w tajemnicy zwiastowania uczestniczyła również Trójca Święta: Syn (przychodzący do łona Maryi), Ojciec (posyłający Gabriela) i Duch Święty (zstępujący na Maryję). Głos Ojca w scenie chrztu wyraża miłość, uznanie i radość: „To jest mój Syn umiłowany!”. Podobne słowa mówiła z pewnością Maryja: „To jest moje ukochane dziecko, to mój Syn!”. Wtedy pośrednikiem był archanioł, teraz jest nim Jan Chrzciciel. Są oni świadkami szczególnego działania Bożego. Maryjo, Twój Syn nie potrzebował chrztu – nie potrzebował oczyszczenia z grzechów ani nawrócenia – ale przyjął go, żeby nam coś pokazać, czegoś nas nauczyć: że jest pełen Ducha Świętego, że realizuje zadanie powierzone Mu przez Ojca, ale też – że jest człowiekiem. Przyjął Janowe obmycie, aby wyrazić jedność z ludźmi – stał się jednym z nas. Dla nas chrzest – jako sakrament – ma inne znaczenie niż dla Pana Jezusa: oczyszcza nas z grzechów i włącza we wspólnotę Kościoła. Jednak najważniejsza jest prawda, cudowna prawda, że mamy Ojca, że nie jesteśmy już sierotami, że Jego dom w niebie jest naszym domem, że jesteśmy ukochani tak jak Jezus. Z powodu tej prawdy obecność Maryi jest bardzo wskazana. Przecież mówimy, że jest naszą Matką, że jest Matką całego Kościoła.
Maryjo, przez chrzest staliśmy się jedną rodziną dzieci Bożych. Rodzina ta doznaje miłości, opieki i błogosławieństwa Ojca Niebieskiego oraz Twojego matczynego wstawiennictwa. Prosimy Cię o tę łaskę, której doświadczył Pan Jezus podczas chrztu w Jordanie – byśmy wiedzieli, że Bóg nas kocha. Twój Syn został namaszczony, aby wypełnić swoją misję, swoje powołanie – Matko z Wieczernika, wypraszaj dla nas Ducha Świętego, Jego moc i dary, abyśmy przeżyli nasze życie tak jak Pan Jezus.

2. Objawienie się Pana Jezusa na weselu w Kanie Galilejskiej
Maryjo, widzę tak wiele bólu na świecie, tyle cierpienia i nieszczęść ludzkich, zło często mnie przerasta, nie potrafię go naprawić, nie potrafię pomóc, nawet pocieszyć. Chciałoby się zamknąć oczy, żeby nie widzieć… Ale Ty, dobra Matko, nie odwracałaś się od świata i jego braków. Chcę patrzeć na świat bardziej Twoimi oczami.
A więc jestem z Tobą w Galilei, w Kanie na weselu. Widzę gości, widzę młodą parę, Twojego Syna i Jego uczniów. Młodzi mają kłopot, są zawstydzeni, zmieszani… brakuje wina. Ludzie oczywiście szukają winnego, zrzucają odpowiedzialność… smutna rzeczywistość. Ty, Maryjo, inaczej myślisz. „Skądże nadejdzie mi pomoc? Pomoc mi przyjdzie od Pana” – Twoje Serce powtarza słowa znanego psalmu. A Pan jest przecież blisko, razem z Tobą, tu – na weselu. Czy to przypadek?
Jezus mówi: „Jeszcze nie, nie moja godzina”. Ale Ty, Matko cudów, w jakiś tajemniczy sposób przeczuwasz, że Wasza obecność na tym weselu to dar, a nie przypadek. Twój umysł i Serce wiele nauczyły się od czasu, gdy odnalazłaś Jezusa w świątyni. Minęło osiemnaście lat. Wtedy nie rozumiałaś, kim jest, jaka jest Jego misja. Dziś jesteś pewna działającej w Nim Bożej mocy. Wiara, wiara, jesteś pełna wiary! Wierzysz, że On może wszystko. Ojciec nie odmówi swemu Synowi niczego. Ty już widzisz wino! Nie wiesz, jak to się stanie, ale wiesz, że się stanie. Dlatego mówisz do służących: „Zróbcie wszystko, co mój Syn wam powie”.
I jest wino! To było tak proste… Maryjo, to właśnie zachwyca mnie w Tobie i świętych: widzą Boga tam, gdzie jest tylko człowiek; widzą wino tam, gdzie jest tylko woda; widzą nadzieję i radość tam, gdzie tylko smutek i cierpienie; widzą to, co niewidzialne po ludzku – widzą dalej, lepiej, pełniej.
Maryjo, tam, gdzie Ty jesteś, tam jest prawdziwe wesele, tam niczego nie brakuje, tam zawsze jest szansa na cud i radość. Trzeba tylko wierzyć, że Bóg zadziała, trzeba zrobić, cokolwiek powie. Boję się trochę tego „cokolwiek”, ale jest łatwiej, kiedy pamiętam o Tobie. Twój Syn nie prosił o coś trudnego, tylko żeby nalać wody. Nie wymaga od nas cudów. On sam czyni cuda.
Chcę tak jak Ty, Maryjo, otwierać oczy i widzieć problemy, kłopoty, troski ludzi wokoło. Chcę też pamiętać o Twoim Synu – Bogu Wszechmogącym, który jest zawsze blisko i potrzebuje mojej wiary. Maryjo, zapraszam Ciebie, Twojego Syna i Jego uczniów do mojego życia, do dni weselnych i do tych zwykłych.

3. Głoszenie królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia
Przypowieści o królestwie Bożym, o królestwie niebieskim kryją w sobie tajemnicę, skarb. Uważny słuchacz potrafi ten skarb odkryć i wydobyć z niego mądrość i prawdę dla swojego życia. Przypowieści są jakby zagadkami. Lubimy zagadki, a Pan Bóg lubi nas zaskakiwać i pouczać swą ukrytą mądrością. Anioł Gabriel, kiedy zwiastował Maryi, również pozdrowił ją zagadkowo, Ona zaś zastanawiała się, co mogły oznaczać jego słowa. I gdy w końcu odkryła sens i znaczenie Bożej propozycji – pokornie się zgodziła.
O czym mówią przypowieści Jezusa? O królestwie sprawiedliwości, mądrości, dobra, pokoju; mówią o pokorze, cierpliwości, gorliwości, wierze i miłosierdziu. Wszystkie te dary i bezcenne skarby znajdujemy również w Tobie, Maryjo. W litaniach nazywamy Cię Stolicą mądrości, Zwierciadłem sprawiedliwości, Matką dobrej rady, Panną roztropną, Królową pokoju itd. Ty jesteś ikoną królestwa głoszonego przez Twego Syna.
Jezus mógłby powiedzieć: Popatrzcie na moją Matkę! W Niej jest całe królestwo, Ona jest Królową, Ona jest pełna łaski.
Maryjo, jesteś pokorną służebnicą Pańską, dlatego nie rozgłaszasz swego majestatu ani godności. Wiemy jednak, że jesteś więcej niż tylko ikoną królestwa Bożego; Ty sama jesteś królestwem; jesteś ogrodem niebiańskim, niepokalanym, przygotowanym, aby przyjąć Syna Bożego. Jezus, żyjąc w Tobie i przy Tobie, znajdował się w bliskości nieba i jego darów niebieskich. Pewna kobieta wyczuła to i powiedziała: Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś. Jezus odpowiedział: Owszem, ale przecież błogosławieni są ci, którzy słuchają Słowa Bożego i zachowują je (por. Łk 11, 27-28). A zatem i dla nas jest sposobność otrzymania błogosławieństwa – poprzez słuchanie Słowa, słuchanie o królestwie, słuchanie o Maryi, wpatrywanie się w Nią.
Ale nie wystarczy tylko słuchać, trzeba posłuchać i zmienić coś w życiu: może sposób myślenia, może pragnienia, oczekiwania. Jezus, głosząc królestwo niebieskie, zaprasza do nawrócenia, do takiego usposobienia, by podjąć decyzję: Ja też chcę tam być! Ja też chcę znaleźć się przy źródle darów Bożych!
Maryjo, Ty zostałaś nam dana jako błogosławieństwo i wizerunek królestwa niebieskiego. Być przy Tobie, słuchać Ciebie, naśladować Cię, modlić się z Tobą – oto właściwa droga nawrócenia, oto szansa na doświadczenie królestwa Bożego tutaj, na ziemi. Prosimy Cię, umocnij pragnienia, decyzje i kroki, byśmy mogli spotkać się wszyscy razem w królestwie Ojca w niebie.

4. Przemienienie na górze Tabor
Przy rozważaniu tej tajemnicy zaskakuje nas fakt, że nie widzimy na górze Tabor Maryi. Nie było Jej dane widzieć Syna w Jego prawdziwej chwale. Jakże więc rozważać przemienienie z Maryją, jeśli nie została zaproszona do grona świadków?
Jezus zabrał ze sobą tylko trzech uczniów. Widok Jego przemienienia miał ich przygotować na mękę i śmierć krzyżową. Czy Maryja nie potrzebowała takiego przygotowania? Wiemy jednak, że uczniowie nie wytrzymali próby – przestraszyli się, uciekli i zdradzili, nawet Piotr… Uczestnictwo w wydarzeniu na górze Tabor nie gwarantowało niezniszczalnej wiary. Jest zatem inne źródło mocy i ufności; źródło, z którego czerpała właśnie Maryja. Nie widziała przemienienia, a miała siłę, by pozostać pod krzyżem. Również Maria Magdalena i Jan wytrwali przy umierającym Mistrzu. Właśnie te osoby postrzegamy jako najbliższych przyjaciół Jezusa. To oni najbardziej Go miłowali. To miłość wydaje się być tym źródłem niezłomnej siły. Owszem, Jan był wtedy na górze Tabor, ale to nie cud przemienienia dał mu siły pod krzyżem, lecz prawdziwa miłość, którą pielęgnował w swym sercu. Być może ów wieczór Ostatniej Wieczerzy, kiedy spoczywał tak blisko Jezusa, dał mu tę siłę.
Ani Matka Jezusa, ani nikt z nas nie widział przemienienia, nie był tam, nie słyszał… Wiara Maryi opierała się bardziej na zaufaniu Bogu niż na cudownych wydarzeniach. Również nasza wiara najczęściej jest pozbawiona nadprzyrodzonych zjawisk. Wierzymy, że Chrystus jest w chwale niebieskiej, że jest uwielbiony i jaśniejący, ale to wyobrażenie wcale nie sprawia, że Go bardziej kochamy. Nasza miłość umacnia się w zwyczajnej codzienności, w wierności, w byciu razem. I w tym najbardziej Jezus chciał się zjednoczyć z nami, aż po cierpienie, aż po krzyż. Przemienienie w pewien sposób objawia nam przyszłość, pobudzając nadzieję i oczekiwanie na przemienienie naszych ciał, aby stały się podobne do Jego ciała uwielbionego.
Gdyby przemienienie miało być drogą duchowego rozwoju każdego z nas i całego Kościoła, na pewno i Maryja by w nim uczestniczyła. Jednak Jej życie pokazuje, że można być wiernym, ufnym i oddanym bez względu na niezwykłe czy zachwycające przeżycia.

5. Ustanowienie Eucharystii
Pan Jezus przed męką powiedział: „Gorąco pragnąłem spożyć tę Paschę z wami” (Łk 22, 15). Rozważanie tajemnicy ustanowienia Eucharystii powinno zaowocować w nas gorącym pragnieniem zrozumienia i przeżycia miłości eucharystycznej. Słowa Jezusa: „To jest Ciało moje, za was wydane; to jest Krew moja, za was wylana” mają odniesienie do późniejszego cierpienia i ukrzyżowania. Są jakby testamentem, w którym nasz Pan ofiarowuje uczniom całego siebie. To ofiarowanie dokładnie opisuje św. Jan Ewangelista, gdy cytuje słowa Jezusa: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). W Eucharystii zatem Jezus pokazuje prawdziwość tych słów – kocha aż po oddanie życia.
Maryjo, Matko naszego Pana, również Ty wypowiedziałaś słowa oddania – ofiarowania – całego swego życia woli Bożej. I Ciebie spotkały cierpienia, niezrozumienie i trudności ze względu na Twoje ofiarowanie. Nie wiemy, czy byłaś w Wieczerniku podczas Ostatniej Wieczerzy, ale na pewno w swoim Sercu doskonale rozumiałaś, co znaczy oddać się, zadeklarować, obiecać, zawierzyć Bogu wszystko, co się posiada.
Miłość polega na dawaniu, na sprawianiu radości ukochanej osobie małymi i wielkimi prezentami. Oczywiście, większość tych prezentów ma wymiar duchowy – są to nasze emocje, modlitwy, życzliwość, słowa i gesty – trudno je wycenić (są bezcenne). Miłość eucharystyczna polega na przyjmowaniu darów Bożych i odwzajemnianiu się naszymi darami.
Jak wyglądało Twoje życie eucharystyczne, Maryjo? Ewangelie nie podają nam zbyt wielu opisów, ale w tych, które znamy, przejawia się prawdziwa miłość. Gdy biegłaś do Elżbiety, by jej pomagać; gdy szukałaś Syna w Jerozolimie; gdy prosiłaś o cud w Kanie; gdy stałaś u stóp krzyża; gdy modliłaś się z Kościołem o Ducha Świętego – zawsze kierowałaś się miłością. Eucharystia to relacja miłości – w słowach i czynach.
Maryjo, czasem wydaje się nam, że Msza święta to tylko pójście do kościoła, żeby się pomodlić. Tymczasem okazuje się, że chodzi o doświadczenie kochania – Boga, siebie i innych. Proszę Cię, módl się i wstawiaj za nami, żebyśmy umieli kochać w życiu codziennym – darować swoje zdrowie, umiejętności, modlitwy, a przede wszystkim serce tym, których spotykamy. Pomagaj nam, byśmy umieli, tak jak Ty, w pełni przyjmować Ciało i Krew Twojego Syna.

Tajemnice bolesne

1. Modlitwa Pana Jezusa w Ogrójcu
Swoją drogę krzyżową Jezus rozpoczyna modlitwą. Wydaje się, że w Ogrójcu jest sam – samotny, opuszczony… Obecność zaspanych uczniów nie jest pocieszająca. Dlatego w rozmowie z Ojcem szuka umocnienia. Zawsze był Mu posłuszny, jednak tym razem zgoda na to, by w Jego życiu działa się wola Ojca, oznacza zgodę na śmierć… W kim mógłby znaleźć oparcie i zrozumienie? Być może ten czas panowania ciemności przysłonił smutkiem Serce Jezusa do tego stopnia, iż nie mógł On poczuć przy sobie obecności jeszcze jednej osoby.
Maryja była przy Nim obecna nie fizycznie, ale duchowo i rozumiała stan Serca swego Syna podczas Jego modlitwy w Ogrodzie Oliwnym. W przedziwnym prowadzeniu Bożym i Ona doznała podobnej rozterki u początku swej drogi. Gdy rozważamy pierwszą tajemnicę bolesną i pierwszą tajemnicę radosną, dostrzegamy zaskakujące podobieństwo.
Maryjo, Ty podczas zwiastowania musiałaś podjąć decyzję o rezygnacji ze swoich planów, ze swojego życia, aby przyjąć zupełnie inny plan, przedstawiony Ci przez Bożego posłańca. Jezus w Ogrójcu również zgodził się na wolę Ojca. Jezusowe fiat oznaczało wypicie do końca kielicha goryczy i męki. Twój Syn, Maryjo, poszedł za Twoim przykładem. Ty zgodziłaś się na Jego przyjście na świat – przyjście na świat nowego Życia. Teraz On wydaje owoc wykarmiony Twoim posłuszeństwem i składa w ofierze życie doczesne, aby powstało życie wieczne.
Jezus po ludzku boi się, prosi o odsunięcie tego kielicha, który sam ma wypić. Również i Twoje Serce, Matko Boża, nie było wolne od obaw. I Ty byłaś sama, gdyż nawet Józef nie mógł Ci być pomocą. Jak podaje ewangelista Łukasz, Jezusowi ukazał się anioł z nieba i umacniał Go. Do Ciebie przyszedł Gabriel, mówiąc: „Nie bój się, Maryjo”.
Oba wydarzenia – i zwiastowanie, i modlitwa w Ogrójcu – kończą się uzdrowieniem. Po tym, jak Piotr odciął prawe ucho Malchusowi – słudze najwyższego kapłana, Jezus dotknął ucha i uleczył je. Ty, Maryjo, od archanioła usłyszałaś o uzdrowieniu niepłodnej dotąd Elżbiety.
Ci, którzy zgadzają się na plany Boga, zostają włączeni w drogę pełną wyrzeczeń, ale i uzdrowień; rezygnują ze swojego życia, ale zostają napełnieni siłą i mocą, aby pośredniczyć w objawianiu się prawdziwego Życia.
Boża Rodzicielko, nie tylko słowami, ale też przykładem wychowałaś Syna Bożego do zawierzenia i ofiarowania. Przeszłaś w swoim życiu drogę rezygnacji, którą On miał przejść aż do wydania swego ciała i krwi. Dlatego Ogród Oliwny na sposób duchowy jest pełen Twojej matczynej obecności. Kiedy wydaje się nam, że jesteśmy sami, skazani na trudne decyzje, na samotne cierpienie, na niezrozumienie, prosimy, przypominaj nam, Maryjo, że Ty także to przeszłaś, tego doświadczałaś i że jako Matka jesteś z nami.

2. Biczowanie Pana Jezusa
W filmie Pasja Mela Gibsona scena biczowania robi ogromne wrażenie. Trudno patrzeć na bite ciało Pana Jezusa, ale równie bolesną udręką jest widok Maryi, która jest świadkiem chłosty, widzi i słyszy, co się dzieje z Jej Synem.
Matko prawdziwie bolesna, nie ominęło Cię współcierpienie w biczowaniu. Każde uderzenie Jego ciała raniło Twoje Serce. Zapewne pytałaś siebie i Boga: Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego Jezus tak cierpi? Przecież Bóg wie, że Jego Syn nie zawinił…
Co wtedy zrobiłaś, Maryjo? Trwałaś, byłaś tam, nie uciekłaś, modliłaś się, kochałaś, pragnęłaś pomóc, cierpiałaś z Nim. Jeśli nie można odwrócić cierpienia, uwolnić od niego, to zawsze można trwać przy cierpiącym, by nie czuł się osamotniony, porzucony, niechciany. Twoja obecność, Maryjo, była ważnym źródłem siły dla Twojego Syna.
„Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie” – zapowiadał prorok Izajasz. A więc to biczowanie miało i wciąż ma sens – zbawienie i uzdrowienie – oto owoce niesłusznej kary. Tyle razy staję bezradny wobec cierpienia, choroby, bólu… Maryjo, Ty kochałaś, dlatego zostałaś aż do końca przy umiłowanym Synu. I ja mam kochać.
Dwóch nauk udzielasz mi, Maryjo. Pierwsza to Twój przykład wytrwałości, współodczuwania, cierpliwości wobec osób cierpiących. Wystarczy być. Druga nauka jest trudniejsza, bo mówi o sensie cierpienia, o tym, że jeśli zwycięża ból, to i tak mocniejsza jest miłość, która ból ten potrafi złożyć w ofierze. Cierpienie może być zbawienne.
Słusznie rozważamy to bolesne wydarzenie jako tajemnicę, bo jest to coś niepojętego, co można przyjąć tylko przez miłość. Ty, Maryjo, zgodziłaś się przyjąć tę tajemnicę niewinnego cierpienia, ufając, że Bóg wie, co robi. I rzeczywiście, męka Jezusa i Twoja wytrwałość przyniosły błogosławioną wolność i nowe życie.
Maryjo, dziękuję Ci za przykład dojrzałej, ofiarnej miłości. Proszę, pomóż mi widzieć Twojego biczowanego Syna w naszych rodzinach i naszych czasach. Pomóż mi wierzyć, że to, co jest niepojętą tajemnicą, może mieć sens i pożytek na miarę Bożej wszechmocy i mądrości. Pomóż wytrwać w tym, co trudne, z wiarą, że potrzebne jest zadośćuczynienie i ofiara za grzechy.

3. Cierniem ukoronowanie
Korona jest symbolem powierzonej funkcji. To bardzo uroczysty znak dobitnie podkreślający władzę i majestat. Jednakże w przypadku Pana Jezusa symbol ten stał się karykaturą -jak śpiewamy w Gorzkich żalach: „Jezu, przez szyderstwo okrutne, cierniowym wieńcem ukoronowany, Jezu mój kochany”. Aby nikt nie miał wątpliwości jak traktowane jest królowanie Nazarejczyka, dodano Mu cierpienia przez nałożenie na umęczoną głowę bolesnych cierni.
Maryja wiedziała, że nie była to część wymierzonej kary, lecz samowolne tortury żołnierzy. Jednak w tej bolesnej tajemnicy jest ukryty sens. Każde cierpienie Pana Jezusa miało znaczenie. Podobnie jak na początku – Matka zapewne nie rozumiała tak dziwnego miejsca Jego narodzin (dlaczego stajnia?), ale potem, w kontekście nauczania Jezusa o ubóstwie, można było zrozumieć głęboki sens biednej stajni, tak samo teraz – ta korona oznaczała coś więcej niż tylko okrucieństwo i fizyczny ból.
„Królestwo moje nie jest z tego świata” – powiedział Pan Jezus, wskazując tym samym inny wymiar swojego królowania. A zatem, choć ta cierniowa korona oszpecała Jego twarz, to dla osób wierzących (czyli dla nas) jest również symbolem niezniszczalności panowania Syna Człowieczego. Można Go poniżyć, można wyszydzić, ubiczować, zniszczyć – On jednak wciąż pozostanie Bogiem, Panem, Królem. Złoczyńcy w swych zamiarach pragnęli Go upodlić, ale ich działania uwydatniły ich porażkę: te ciernie nie były w stanie zniweczyć Jego godności, umniejszyć Jego natury, zadać kłam Jego mocy.
Dlatego na niektórych obrazach Chrystus na krzyżu jest przedstawiany w koronie złotej, jaśniejącej, pełnej realnego zwycięstwa. Choć wrogowie tego się nie spodziewali, to ciernie zakwitły chwałą! Ostatecznie jest to korona chwały, miłości, wierności i triumfu. Chrześcijanie dzięki wierze widzą więcej niż tylko ciernie.
I w tej tajemnicy można odnaleźć piękno, jeśli we własnych cierpieniach potrafi się dostrzec nadzieję przyszłej nagrody i chwały za wierne niesienie krzyża. Ta korona cierniowa może oznaczać wiele bolesnych sytuacji z naszego życia: wyśmianie, wyszydzenie, napiętnowanie, znęcanie się, niesprawiedliwe cierpienie – to wszystko są ciernie korony Jezusa. Możemy próbować ją zrzucić, buntować się, ale może warto spojrzeć głębiej i dalej, umacniając nadzieję na przemianę tej korony bólu w przyszłą koronę chwały i zwycięstwa Miłości.

4. Dźwiganie krzyża
Droga krzyżowa Pana Jezusa to nie tylko odległość między pretorium a Golgotą. Jego cierpienie ma swój początek już w Betlejem – nie bez przyczyny Syn Boży urodził się w stajni. Nie zostały Mu oszczędzone trudności nawet przed narodzeniem, podczas wędrówki Maryi do Betlejem. Jednym z darów złożonych przez mędrców ze Wschodu była mirra – symbol cierpienia, zapowiedź męki i krzyża. Można powiedzieć, że droga cierpienia rozciągnęła się na całe życie Pana Jezusa.
Po co iść drogą, o której wiadomo, że prowadzi na śmierć? Po co stawiać kolejny krok, skoro jedynie przybliża klęskę? Niesienie krzyża to straszna droga. Nie ma ucieczki, nie ma szczęśliwego zakończenia. Dlaczego Pan Jezus się na to zgodził? Postawa Maryi pomaga nam zrozumieć sens umęczonego Serca, ciała i duszy.
Choć Maryja nie niosła krzyża, Jej Serce zostało przebite, jak zapowiedział starzec Symeon. Towarzyszyła swojemu Synowi w ostatniej drodze, a potem była świadkiem Jego agonii i śmierci. Jak każda matka – nie chciała, by Jej Syn umarł. Nie mogła jednak zatrzymać Go w tej drodze. To musiało się stać. Cóż zatem pozostało? Być, trwać, towarzyszyć, modlić się, płakać, cierpieć, czekać.
Maryjo, bardzo kochałaś swojego Syna. A miłość domaga się jedności z tym, kogo się kocha. Trudna i bolesna jest jedność w drodze krzyżowej, ale scala bardziej niż radosne i szczęśliwe chwile. Trwanie razem w nieszczęściu jest sprawdzianem miłości. Ty przeszłaś tę próbę doskonale. Każdy krok przybliżał do śmierci, ale też każdy krok mówił: kocham. Twoja wierność pokazuje nam, co robić w podobnych sytuacjach. Podczas cierpienia, niesienia krzyża, naturalnym pragnieniem i największą pokusą jest chęć skrócenia bólu, np. poprzez eutanazję. Ale prawdziwa miłość nie idzie na skróty, nie szuka łatwych dróg – byle nie cierpieć. Jan Paweł II napisał list apostolski Salvifici doloris – o chrześcijańskim sensie ludzkiego cierpienia. Sam tytuł podpowiada, że cierpienie – nasza krzyżowa droga – może pomóc w zbawieniu. I choć tracimy siły i zdrowie fizyczne, to możemy uratować życie i zdrowie duchowe.
Maryjo, Matko Bolesna, pomóż nam wytrwać w drodze; umieć ofiarować to, co trudne; codziennie nieść te same problemy; wierzyć, że nasza wytrwałość zaowocuje wielkimi darami duchowymi – pokojem, miłością, wdzięcznością, przebaczeniem. Pomóż też iść obok tych, którzy niosą krzyż – by nie zostawić ich samych.

5. Śmierć Pana Jezusa na krzyżu
Kiedy stoimy na dworcu, na przystanku czy na lotnisku z chusteczką w ręku, ze łzami w oczach, wpatrzeni w twarz, której długo, a może nawet nigdy nie zobaczymy, wielki ból i tęsknota rozdzierają nam serce. Jak bardzo chciałoby się zatrzymać czas, wykorzystać i wypełnić każdą wspólną minutę, tyle chciałoby się powiedzieć. Czas rozstania jednak nadchodzi i poza smutkiem w głębi duszy pozostaje iskra ludzkiej nadziei, że może jednak to nie ostatni raz…
Jakże musiała cierpieć Matka, nie mając tej ludzkiej nadziei. Wiedziała, że to pożegnanie, to trwanie przy konającym Synu nie będzie miało innego zakończenia niż śmierć. A jednak jest coś więcej niż ludzka tęsknota. Jest wiara w moc Boga, który cudownie napełnia łono kobiety życiem, który przywraca życie dziewczynce z Galilei i chłopcu z Naim, który chodzi po wodzie i ucisza burzę, który wodę przemienia w wino! Ale kiedy widzi się Go zamęczonego i pokonanego, oddanego władzy śmierci, bez życia, z przebitym Sercem – trudno o heroiczną wiarę.
Maryjo, jakże ciężką walkę musiałaś stoczyć w swoim Sercu. Czy uwierzyć proroctwom, zapowiedziom i obietnicom, że Mesjasz pokona śmierć? Czy raczej dać się ponieść fali smutku i rozpaczy?
Każdy szpital, cmentarz, łóżko chorego – to miejsce, gdzie toczy się walka – między wiarą a niewiarą, między nadzieją a beznadzieją, między „bądź wola Twoja” a „niech będzie, jak ja chcę”. A jednak prawda jest taka, że każdy został powołany do wieczności, do odejścia z tego świata, do rozstania z tym, co tak dobrze poznał i pokochał. Lecz to nie koniec. Wierzymy „w ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny”. A zatem, choć ból rozstania jest straszny, to trzeba utrzymać w sobie pamięć obietnicy – mówić o niej, śpiewać, przypominać, rozgłaszać.
Ojcze Przedwieczny, ufam Ci, że będziesz ze mną, z moimi bliskimi, tak jak z Twoim Synem, Jezusem – że śmierć to nie koniec, że w Twoim Królestwie spotkamy się na nowo, inni, przemienieni, uzdrowieni, szczęśliwi. Jezu, wierzę mocno, że Ty zmartwychwstałeś i że nas zawołasz, obudzisz z martwych, że nas podniesiesz i poprowadzisz tak, jak poprowadziłeś tylu świętych przed nami.
Dziękuję Ci za śmierć, bo dzięki niej spotkam się z Tobą, spotkam się z Maryją, z moimi patronami, z tymi, którzy modlili się za mnie, z moją rodziną. Maryjo, proszę, przygotuj mnie na to spotkanie i pomóż, bym nie bał się śmierci.

Tajemnice chwalebne

1. Zmartwychwstanie Pana Jezusa
Wszyscy wierzymy w to, że Pan Jezus zmartwychwstał. Bardzo łatwo to powiedzieć. Przyzwyczailiśmy się do tych słów od dzieciństwa. Niestety, nie budzą one w nas wielkiego entuzjazmu, radości i zachwytu. To tak, jakby oglądać wiele razy ten sam film, znając szczęśliwe zakończenie. Wydaje się nam naturalne, że dobro zwycięża. A jednak tamto wydarzenie było bardzo trudne i dramatyczne. Maryja oraz inne kobiety przeżyły ten dramat. One widziały śmierć, widziały krew. Również Jan stał pod krzyżem i patrzył, jak przebito Serce Pana Jezusa i jak wypłynęły krew i woda – dowód Jego śmierci. Dla nich kolejne godziny i dni były rozpamiętywaniem tego, co najstraszniejsze – wciąż żyli w ciemności, która zabrała im Mistrza. Dlatego wiadomość, że ich Pan żyje, była trudna do przyjęcia. Uczniowie poważnie potraktowali Jego śmierć, naprawdę przeżywali samotność i smutek; cierpieli, ponieważ Go opuścili, zawiedli, nawet zdradzili. Te myśli i uczucia wypełniały ich serca. Jakże więc mieli tak po prostu uwierzyć, że na próżno cierpią? Zbyt dobrze wiedzieli o śmierci.
Zmartwychwstanie to szok, całkowite zaskoczenie. Zrozumiała jest reakcja Tomasza: „Jeśli nie zobaczę, nie uwierzę”. Uczniowie kierowali się rozumem, tym, co widzieli i słyszeli. Ale Jezus mówi o błogosławionych, którzy nie widzieli, a uwierzyli. I wskazuje w ten sposób na inną postawę w przeżywaniu tragedii. Maryja wierzyła mocno, że Jej Syn poradzi sobie z brakiem wina w Kanie. Maryja znała Jezusa lepiej niż ktokolwiek inny – całe życie była przecież obok Niego – wiedziała zatem, że jeśli mówił o zmartwychwstaniu, to może tego dokonać. Ona z pewnością uwierzyła, choć nie widziała.
Co to dla nas znaczy? Nasze życiowe problemy czy tragedie możemy traktować jak uczniowie, ale wtedy często pozostaje jedynie narzekanie. Maryja ukazuje inną drogę: można wierzyć w moc Boga i ufnie oczekiwać szczęśliwego zakończenia. Cokolwiek nas spotka, wierzyć mocno, że to właśnie Bóg sprawi, abyśmy byli szczęśliwi w wierze. Maryjo, pomóż nam uwierzyć, że Bóg widzi o wiele dalej; że ma moc pokonać wszelkie problemy; że pragnie naszego dobra i szczęścia. A jeśli widzimy, że wciąż jeszcze nie nadeszła godzina Jego działania – wtedy Ty, Matko, módl się i wstawiaj za nami.

2. Wniebowstąpienie Pana Jezusa
Kiedy Pan Jezus mówił o swoim odejściu do Ojca – jak pisał św. Jan – Jego uczniów napełnił smutek. Jakkolwiek nazwać tę tajemnicę – czy wniebowstąpienie, czy odejście – wyraża ona tę samą prawdę: Pana Jezusa nie będzie już więcej na ziemi w widzialnej postaci. Jest to tajemnica chwalebna, jednak dla uczniów, dla Ciebie, Maryjo, oznaczała odejście.
Ty, która byłaś w ziemskim życiu Twego Syna Jego najbliższą towarzyszką – od poczęcia, przez całe dzieciństwo, dorastanie, trzyletnią działalność, aż po krzyż i powstanie z grobu – chyba najlepiej rozumiałaś tę chwilę, kiedy Pan Jezus uniósł się w górę, do nieba. Przecież On nie uciekał, lecz odchodził, ponieważ wypełnił swą misję do końca. I jak cudownie przyszedł na świat, tak też w niezwykły sposób z tego świata odszedł.
Pan Jezus odszedł jako nasz przewodnik – pokazał nam drogę na wyżyny niebios i sam nią przeszedł. Następnie do nieba z ciałem i duszą zostałaś wzięta Ty, Maryjo. Są to tajemnice wielkiej nadziei dla nas, którzy również mamy przejść przez śmierć i zmartwychwstanie. I my mamy zaproszenie do nieba. I dla nas przyjdzie czas tego przejścia. Kiedy? Pismo Święte posługuje się ciekawym określeniem: kiedy „nadeszła pełnia czasu”. Nasze życie zmierza wciąż do tej pełni, do dojrzałości, aby z ziemskiej „poczekalni” przejść do prawdziwej ojczyzny niebieskiej.
Jest też drugi sens tego wstąpienia do nieba: Jeżeli odejdę, poślę do was Pocieszyciela (por. J 14,16). Pan Jezus od chodzi, aby zrobić miejsce dla objawienia się trzeciej Osoby Boskiej; odchodzi, ale obiecuje, że ześle dar Ducha Świętego. Ten Duch Prawdy ma nas doprowadzić do całej prawdy. A zatem odejście Pana Jezusa przybliża nas do poznania wielkich tajemnic Bożych.
Maryjo, wiesz, że nie lubimy rozstań, pożegnań, rozłąki z bliskimi. Rozumiesz to na pewno, jako kobieta i jako Matka. Teraz jednak jesteś już w niebie, razem z Twoim Synem. Miłość musi przetrwać próbę czasu. Twoja wierna miłość została nagrodzona wniebowzięciem. Dzięki Tobie uczymy się, że warto kochać, być cierpliwym i ufnym wobec Boga.
W czasie liturgii pogrzebowej słyszymy słowa: „Życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy”. Maryjo, pomóż nam wierzyć w niebo, w zmartwychwstanie, w to, że mamy tam przygotowane mieszkania, że czeka na nas pełnia miłości, radości i szczęścia. Módl się o niebo dla nas i dla naszych zmarłych.

3. Zesłanie Ducha Świętego
Maryjo, któż z ludzi – poza Twoim Synem – jest lepszym niż Ty znawcą Ducha Świętego? Od samego początku żyłaś w Duchu Świętym. To On udzielił Ci łaski niepokalanego poczęcia. On Cię strzegł, abyś była godnym mieszkaniem dla Syna Bożego. On również napełnił Cię tajemnicą cudownego poczęcia, dosłownie „osłonił” Ciebie sobą – wypełnił Twoje wnętrze obecnością Dziecięcia. Odtąd stałaś się Świątynią Ducha Świętego.
Misją Twojego Syna, Święta Matko, było obudzenie ludzi do nowej jedności, do nowej i szalonej miłości, dotąd nieznanej, choć upragnionej. Ci, którzy żyją według Ducha posłanego od Ojca, wprowadzają nowy porządek w świecie, w swoich rodzinach, wokół siebie – już nie słuchają siebie, swoich pragnień i zachcianek, ale słuchają Ducha Świętego i pragną być prowadzeni przez Niego. Jezus mówił, że przyszedł, aby rzucić ogień na ziemię. Był nim właśnie Duch Boży, Duch Święty, Duch miłości, odwagi i wolności. Dzięki Niemu można żyć bezpiecznie, w całkowitym zaufaniu, jak dziecko. Duch Święty sprawia pokój, dobre samopoczucie, ufność, optymizm i nadzieję. Jest jak wewnętrzny prysznic, który odświeża życie. Nie został jednak posłany dla osobistego komfortu człowieka, lecz aby budować Kościół – wspólnotę. Jest więc też dla innych – do pomagania, pocieszania, ratowania, służenia – jest jak spoiwo, dzięki któremu nasze relacje stają się naprawdę mocne, trwałe i święte. Tak właśnie było z Apostołami, którzy modlili się z Maryją w Wieczerniku, oczekując na zstąpienie Ducha Świętego. Gdy Go otrzymali, stali się odważnymi świadkami Jezusa Chrystusa – nie bali się prześladowań, opinii sąsiadów ani królów, chorób czy śmierci, niczego. Ich życie zmieniło się w radosne oczekiwanie na ostateczne spotkanie z Bogiem, którego przyjęli za swojego Ojca. Tą radością i nadzieją pragnęli podzielić się z innymi, dlatego Duch Święty pomagał im w głoszeniu Dobrej Nowiny.
Działanie Ducha Świętego rzadko jest nadzwyczajne; najczęściej delikatnie inspiruje, daje natchnienia, czyli święte myśli, pragnienia i rozwiązania. Dlatego dobrze jest zaczynać dzień od modlitwy do Ducha Świętego – poddać się Jego świętym pomysłom, zgodzić się na nieoczekiwane spotkania, przygotowane przez Niego „zbiegi okoliczności”, głębokie rozmowy. Niech ta chwalebna tajemnica zesłania obudzi w nas pragnienie życia pod kierownictwem Ducha Świętego. Maryjo, módl się z nami.

4. Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny
Szukam Ciebie, Maryjo, i znajduję Twoje liczne wizerunki: z Częstochowy, z Lichenia, z Fatimy, z Guadelupe… Szukam Ciebie samej, a spotykam Twoje ślady: dobroć, cichość, pokorę, cierpliwość, dziewictwo i macierzyństwo, wstawiennictwo, królowanie, nieustającą pomoc i modlitwę. Szukam Ciebie, jak szuka się matki w dniach bólu i łez, tęsknoty i nieukojonego serca. Twój Syn mówił: „Będziecie Mnie szukać i nie znajdziecie”. I oto Matka poszła w ślady Syna.
Ojciec Niebieski, powołując Cię do tak szczególnego macierzyństwa, od początku ukierunkował Twe życie na niebo. Jedynym wytłumaczeniem tego, co się stało z Twoim życiem, była nadzwyczajna łaska, cudowne działanie Boga. Twój Syn, kiedy modlił się, kiedy rozmawiał z Ojcem, wznosił swe oczy ku niebu. Jedynie ta błękitna przestrzeń wydawała się zdolna pomieścić ogrom nadprzyrodzonych wydarzeń – jak niebo wysokie i szerokie, tak i mądrość Boża. Tam mogły odpocząć Twoje oczy, tam ukryła się nadzieja dla Twojego Serca.
I nadszedł ten dzień, w którym z ciałem i duszą wzięto Cię tam, dokąd od poczęcia zostałaś wezwana. Oprócz Ciebie tylko prorok Eliasz uniósł się na wozie ognistym do niebios, pozostawiając na ziemi Elizeusza. My nic nie wiemy o świadkach Twojego wniebowzięcia. Podczas gdy Kościół katolicki uznaje dogmat o wniebowzięciu, nasi bracia prawosławni mówią o Twoim zaśnięciu. Wszak wymowa obu tych stanowisk ma jeden fundament: niepodobna, by Ta, która została ustrzeżona przed jakimkolwiek grzechem, miała ponieść śmierć, będącą przecież skutkiem grzechu. Stąd też pewność wszystkich wierzących, że nie dotknęła Cię kara, skoro zostałaś zachowana od winy.
Maryjo, tajemnica i dar Twojego wniebowzięcia otwiera nam, całemu Kościołowi, drogę nadziei. Ty, która jesteś pierwszą wierzącą, pokazałaś, dokąd pójdą Twe dzieci. Przez całe życie Jezusa byłaś dla Niego Matką. Po Jego śmierci stałaś się Matką całego Kościoła, a prawda ta stała się szczególnie aktualna po Twoim wniebowzięciu. Z wysokości nieba ogarniasz wszystkich ludzi.
Kiedy odeszłaś, nie utraciliśmy Cię, lecz przeciwnie, zyskaliśmy na nowo – jeszcze bardziej i pełniej. Byłaś Służebnicą, a stałaś się Królową. Byłaś córką jednego narodu, a oto jesteś Matką wszystkich narodów.
Po śmierci pójdziemy za Tobą, aby spełniła się nasza nadzieja na ojczyznę niebieską. Matko nasza, módl się za nami, wypraszaj i nam wzięcie do nieba.

5. Ukoronowanie Najświętszej Maryi Panny na Królową nieba i ziemi
„Królowa w złocie z Ofiru stoi po twojej prawicy” (Ps 45, 10). Ofir, podobnie jak Tarszisz, to miejscowość, z której ponad trzy tysiące lat temu sprowadzano do Jerozolimy złoto, srebro, kość słoniową, drogie kamienie i szlachetne gatunki drewna. Złoto z Ofiru było bardzo cenionym towarem, dlatego „królowa w złocie z Ofiru” jest postacią wielkiego majestatu i niezwykłej pozycji. Korona i drogie szaty to jednak tylko zewnętrzne przedstawienie królewskiej godności. Słowa Psalmu 45 można odnieść do Maryi, mając szczególnie na uwadze Jej obecność w niebie, gdzie, jako Królowa nieba i ziemi, jako Pani aniołów i świętych, ma miejsce blisko Króla. Bo kiedy Maryja objawiała się w Fatimie, Lourdes, Gietrzwałdzie czy Guadelupe, nie miała korony ani berła. Jedynie Jej wizerunek z La Salette zdobi korona. W królestwie Bożym wielkość korony nie ma znaczenia. Pan Jezus powiedział: „Kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym” (Mt 20, 27). On sam – Pan i Nauczyciel – mył swoim uczniom nogi i otrzymał koronę z cierni. To wszystko pokazuje, że tajemnica ukoronowania Maryi na Królową nieba i ziemi sięga o wiele głębiej, niż mogłyby to sugerować ziemskie wyobrażenia. Maryja jest Królową. Ale Jej koroną jest posłuszeństwo, miłość, zaufanie, uległość, ofiara i poświęcenie. Jej berłem – poddanie się woli Bożej. Jej królestwem są wszyscy ludzie i aniołowie. Jej panowaniem – służba poprzez pokorne wstawiennictwo. Jej siłą – niepokalane Serce, czystość i wierność, które zwyciężają szatana. Ona depcze głowę przeciwnika – węża.
W podobnym tonie wypowiadał się św. Piotr na temat pierwszych chrześcijańskich kobiet: „Ich ozdobą niech będzie nie to, co zewnętrzne: uczesanie włosów i złote pierścienie ani strojenie się w suknie, ale wnętrze serca człowieka o nienaruszalnym spokoju i łagodności ducha, który jest tak cenny wobec Boga” (1 P 3, 3-4).
Maryjo, pomóż nam królować już tu, na ziemi, w naszych rodzinach, małżeństwach, pośród sąsiadów. Niech będzie to królowanie podobne do Twojego: przez miłość, przebaczenie, modlitwę, dobre serce i pokorę.